Trochę liczb:
Dwa tygodnie temu moja waga wskazywała 57,2 kg. Wczoraj ważyłam już 54,8 kg! Różnica jest i to mnie cieszy, chociaż mam też świadomość, że ważyłam się w różnych porach dnia i to też może mieć wpływ na wynik.
BMI wynosiło więc wtedy 23,5. Teraz - 22,52.
W talii ubyło mi 2 cm. W "brzuchu", czyli na wysokości pępka i w udach bez zmian. Nie wiem, czy to realnie jest możliwe, stracić tyle w tak krótkim czasie, jednak może to być spowodowane porą mierzenia, faktem kiedy jadłam itd. Trzeba się liczyć z marginesem błędu w przypadku każdego pomiaru, mam tego świadomość. :)
Procent tłuszczu w organizmie wtedy to 32,3 % teraz 26,7 %. Chyba to jest najmniej prawdopodobne. Będę kontynuować pomiary i sprawdzać, jak się zmieniają w czasie i co na nie wpływa.
Największy sukces: to, że po każdej porażce podnosiłam się i wracałam do ustalonych reguł. I mimo upływu tak długiego czasu nie zrezygnowałam. Walczę ze swoim słomianym zapałem bardzo ostro. :)
Największa porażka: no niestety... fastfoody. Ograniczam, ale zdarzyło mi się skorzystać ze swoich posiłków poza dietowych (frytki, pizza) z wielką radością ale i dużymi wyrzutami sumienia. Najbliższe dwa tygodnie zapowiadają się jednak lepiej, Karolek obiecał mi brak proszenia o śmieciowe jedzenie a nie ukrywam, że jak on rzuca hasłem "a może frytki..." to zaraz lecimy do kuchni i momentalnie grzejemy olej :)
A dzisiaj... kolejny przepis w ramach rozszerzania kulinarnych horyzontów, pojawi się na blogu jutro - po raz pierwszy bez smażenia i dodatkowego tłuszczu i naprawdę mega smacznie :).
Gratuluję sukcesów! Życzę powodzenia i wytrwałości:)
OdpowiedzUsuńŚwietnie Ci idzie - tempo jest idealne. :) A co do jedzenia, to ja też gotuję beztłuszczowo (kiedy mogę, bo wiadomo, że nie wszystkie potrawy się bez niego udadzą) i potwierdzam - może być zdrowo, smacznie i ciekawie na talerzu. ;)
OdpowiedzUsuńoooo waga fajnie spada-warto
OdpowiedzUsuń