piątek, 5 lipca 2013

Trening siłowy - czas start!

Cześć moje wspaniałe motywatorki! :)

Już kilka razy przymierzałam się do rozpoczęcia treningu siłowego, zachęcona Waszymi pozytywnymi opiniami, ale zawsze znalazłam jakieś "ale". Po pierwsze: lubię ćwiczyć w domu i regularne chodzenie na siłownię byłoby nie lada wyzwaniem - wciąż karmię piersią i to uniemożliwia samotne wyjście z domu (zwłaszcza wieczorami). Po drugie: nie mam odpowiedniego sprzętu... Na chwilę obecną mam jedynie dwie hantelki po 3kg. Po trzecie: nie wiedziałam jak się do tego zabrać.

W końcu przeczytałam fantastyczny post tygryska (klik), gdzie wszystkie moje wymówki zostały zmiażdżone. Powiedziałam sobie: spróbuj chociaż! Jest sporo ćwiczeń dla początkujących, które można wykonywać nawet jedynie z obciążeniem swojego ciała. Znalazłam rozpiskę treningu dla początkującej lady z sfd, przejrzyście napisany post lafigi z gifami obrazującymi poprawne wykonanie ćwiczeń i wzięłam się do roboty.


Przedwczoraj zrobiłam trening A, używając obciążenia 2x3kg, ale już widzę, że w niektórych ćwiczeniach to za mało - ostatnie powtórzenia mnie nie męczą. Wiem, że idealny byłby zestaw hantli z możliwością regulowania obciążenia, ale nie mogę sobie na niego na razie pozwolić, więc pozostaje kombinować z butelkami. :) Wypełnione piaskiem powinny ważyć niego więcej. Dzisiaj wykonałam trening B - ten zdecydowanie bardziej mi się podobał, bo bardzo lubię ćwiczyć ramiona. W niektórych ćwiczeniach obciążenie również spokojnie mogłoby być większe.
Oba zestawy rozpoczęłam oczywiście rozgrzewką i zakończyłam porządnym rozciąganiem w kierunku szpagatu.

Na początku będę wykonywać ten trening trzy razy w tygodniu, po dwa obwody. Później zwiększę do 3 i 4. Wszystko tak, aby się nie przeciążyć.

Muszę się też pochwalić - wczoraj minęło mi 31 dni (pełny miesiąc) bez fast-foodów. Nie sądziłam, że to kiedykolwiek mi się uda, dlatego jestem z siebie bardzo dumna. Tym bardziej, że we wtorek na spacerze (na którym byłam cholernie głodna) zahaczyliśmy o Maka - Karol zjadł całą gigantyczną porcję a ja... wróciłam do domu i zrobiłam sobie ryż z warzywami i piersią gotowaną na parze.
Uwielbiam dokonywać zdrowych wyborów! I oby to zostało moim nawykiem.

wtorek, 2 lipca 2013

Maraton treningowy blogerek - moja relacja

To już czwarta edycja a ja dopiero pierwszy raz wzięłam w nim udział! Cieszę się, że to zrobiłam, bo mimo iż wymagało to trochę organizacji, jestem bardzo zadowolona.

Zestaw składał się z kilku filmików, które skupiały się na różnych partiach ciała. Po zakończeniu czułam, że wszystkie moje mięśnie zostały porządnie przećwiczone. Część zakwasów utrzymywała się do wczoraj! Mimo, że według inicjatorki zestaw skupiał się na mięśniach brzucha, ja najbardziej odczułam ramiona. Swietne uczucie, polecam :D.

Spis ćwiczeń, jakie wykonywałyśmy:
Maraton rozpoczął się od rozgrzewki z Jillian. Nigdy z nią nie ćwiczyłam, mimo że wiele o niej słyszalam. Rozgrzewka jak rozgrzewka - nie powaliła mnie na kolana, ale też nie takie w końcu było jej zadanie.



Następnie - zaproponowany przeze mnie zestaw Mel B na nogi. Bardzo go lubię, bo uwielbiam ćwiczenia prowadzone z uśmiechem na ustach, gdzie trener aż kipi pozytywną energią.




Tu bardzo pozytywne zaskoczenie - mimo, że naprawdę nie lubię ćwiczyć brzucha, ćwiczenia nie sprawiały mi trudności. Bardzo spodobała mi się forma, w jakiej zostały przedstawione i licznik - ten kanał z pewnością zapamiętam i wypróbuję również inne zestawy ćwiczeń.

 Dla mnie - najlepszy punkt maratonu. Ambitnie wzięłam dwa ciężarki po 3 kg i naprawdę bardzo odczułam te ćwiczenia. Niektóre ostatnie powtórzenia robiłam resztkami sił. Mimo wszystko, pozytywny humor prowadzącej bardzo mi się udzielił i robiłam zestaw z bananem na ustach :).

Znów - coś, co bardzo dobrze znam. Ćwiczenia wykonywałam niemalże z pamięci, bo ten zestaw Melb B robię najczęściej. Lubię ćwiczyć pośladki, więc te 10 minut było dla mnie przyjemnym odpoczynkiem.

Te ćwiczenia absolutnie do mnie nie przemówiły. Po pierwsze, ciężko mi było się skupić, przez to że wszystko działo się w takim szybkim tempie, poza tym miejscami byłam wręcz zażenowana... Chyba to nie mój klimat. :D



I według mnie, najsłabszy moment maratonu. Z fitness blender też nigdy nie ćwiczyłam i raczej tego nie zmienię - fajnie, że ćwiczenia były jasno opisane, ale cisza pomiędzy kolejnymi opisami była wręcz dobijająca, czas niesamowicie mi się dłużył. Do tego kobieta, która ćwiczyła jak robot, nawet się nie uśmiechając... Ćwiczenia ciekawe, ale forma zniechęciła mnie w zupełności.


I znów ramiona, które ćwiczyć lubię. Tu też użyłam hantelek 2x3kg a w momencie, gdy dziewczyny zmieniały obciążenie na mniejsze, po prostu je odkładałam. Jeśli chodzi o ćwiczenia, część pokrywała się z poprzednim zestawem na ramiona, ale mimo wszystko dobrze mi było je porządnie zmęczyć.


Następnie coś, co bardzo dobrze znam, więc też niespodzianek nie było, jednak chyba większe wrażenia robiły na mnie te ćwiczenia na samym początku - może moje ciało po prostu przyzwyczaiło się do wyginania? :)


Na koniec dwa filmiki z rozciąganiem autorstwa Agaty, które rozszerzyłam o moje standardowe ćwiczenia rozciągające. Do całego maratonu dorzuciłam również przysiady - tego dnia według planu było ich 130, także nieźle dały w kość.
W założeniu maraton miał trwać dwie godziny - ale ja praktycznie nie robiłam przerw między zestawami, nie wykonałam też tych ćwiczeń kardio do piosenki Beyonce, bo zwyczajnie nie mogłam się w tym połapać i skończyłam z pewnością wcześniej. Bezsensowne było dla mnie przedłużanie na siłę, tym bardziej, że moja córeczka już krzycząc pod drzwiami domagała się mamy. :)
Co bym poprawiła w drugiej edycji? Więcej nieznanych ćwiczeń, bo Mel B i Tiffany przewijają się niemalże na każdym blogu i większość je zna - chciałabym poznać jakieś zupełnie nowe kanały z ćwiczeniami. Mimo to jestem z maratonu bardzo zadowolona i na pewno wezmę udział w kolejnych edycjach! :)