czwartek, 9 maja 2013

Kwestia pewności siebie


Pogoda wczoraj była obłędna, gorąco, słonecznie, aż nie chciało się siedzieć w domu! Mój kochany miał wolne, wybraliśmy się więc na spacer całą trójką. Zanim jednak wyszliśmy, stanęłam przed szafą, żeby ubrać się w coś sensownego. Ulubione rybaczki świeżo po praniu, więc jeszcze nie wyschły. Sięgnęłam po białą, obłędnie krótką spódniczkę, którą namiętnie nosiłam przed ciążą. Założyłam, spojrzałam w lustro... i przebrałam ją na długie jeansy.

Spacerując zauważyłam kobietę, która z pewnością ważyła kilkadziesiąt kilo więcej. I nie miała żadnych zahamowań! Spódniczka przed kolano, obcisła bluzka, która uwydatniała konkretne boczki i spory dekolt. Uderzyło mnie wtedy to, pomijając już estetykę takiego wyglądu, że musi być ona cholernie pewna siebie. Tylko ktoś akceptujący siebie w pełni, mógł ubrać się w ten sposób i z uśmiechem iść chodnikiem.
Dlaczego ja tak nie potrafię?
Moja figura nie jest dramatyczna. Będąc przed ciążą w niektórych momentach wyglądałam gorzej, może nie martwiłam się utratą jędrności, ale brzuch czasem o wiele bardziej mi odstawał. Nogi były takie same! A mimo to, chodziłam w krótkich spódniczkach, mając głęboko w dupie całą resztę świata. Czułam się w nich dobrze, podobałam się sobie. Nie musiałam ukrywać się za długimi spodniami, bo nie czułam takiej potrzeby.

Dotarło do mnie, że to jak wyglądamy, to w dużej mierze nie kwestia figury, ale kwestia pewności siebie.
Tego, czy akceptujesz swoje ciało, czy kochasz swoją osobę, czy cieszysz się, że jesteś w "swojej skórze". Ostatnio jestem dla siebie trochę bardziej krytyczna. Denerwuje mnie fakt, że przecież zaczęłam tak dawno temu a efekty wciąż nie powalają! Że wciąż nie wyglądam tak, jakbym chciała.
A przecież to tylko moja wina...
Frytki, kurczaki, zamawiane hurtowo wręcz fastfoody, dużo gównianego jedzenia, mało zdrowych potraw. Do tego dochodzą dni, kiedy dobija mnie ból brzucha i muszę zrezygnować z ćwiczeń. Wtedy powala mnie totalne poczucie beznadziei, które przekłada się na całą resztę mojego życia. Nic mi się nie chce, nawet robienie dekoracji na ślub wydaje się być ogromnym wyzwaniem (jedna z moich największych radości, wyobrażacie sobie?!), jestem rozdrażniona i zrezygnowana. Takie chwile lubię zajadać. Najem się, wręcz przejem i czuję się, jakby cały świat przestał mieć dla mnie sens. Nie mogę popatrzeć w lustro z satysfakcją, bo nie jestem z siebie zadowolona.
I tak w kółko.

Chciałabym móc ubrać sukienkę, krótką spódniczkę i z podniesioną głową iść na spacer. Przecież wyglądam całkiem normalnie! Jak mam się do tego przełamać?
Zauważyłam, że pewność siebie zawsze podnosi mi się po udanym treningu. Zawsze czuję się o wiele lepiej, jeśli porządnie ćwiczę. A jeśli do tego wszystkiego jem zdrowo, nic nie jest w stanie mnie zatrzymać.
Najważniejsze w tym momencie, to znów wrócić na odpowiedni tor. Po raz kolejny. I pracować nad akceptowaniem siebie, miłością do swojej osoby, bo ostatnio z tym ciężko.
Muszę być dla siebie mniej krytyczna, ale bardziej wymagająca. "Nie, nie możesz zjeść porcji frytek z sosem czosnkowym!", ale "Odpuszczenie sobie treningu, kiedy odczuwasz ból jest w porządku, ważne żebyś zdrowo jadła".
I tak dalej.
Wierzę w to, że pewnego dnia przestanę w siebie wątpić i będę całkowicie w siebie wierzyć. Dobry początek już mam :).

8 komentarzy:

  1. Mam podobnie. Kiedyś byłam pewna siebie,krótkie spodenki,spódniczki itd. teraz też akceptuję siebie ale mam problem z założeniem mini. Zarz sobie myślę "jestem matką,nie mogę się tak ubierać" moje myśli jeszcze potwierdza babcie i reszta rodziny! A przecież mama to też kobieta i chyba ma prawo czuć się sexy... Czytam bloga o modzie pewnej mamy i zazdroszczę jej że nie ma oporów w zakładaniu mini czy obcisłych sukienek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja mam odwrotnie - ubieram się dokładnie tak samo, jak przed ciążą, lubię pokazywać nogi i myślę, że skoro jestem mamą, to muszę dobrze wyglądać, bo nie chcę być stereotypową mamuśką w dresach. Dlatego chodzę na obcasach, zawsze mam dobrze zrobiony makijaż, paznokcie i uczesane włosy. Bo mama też może być piękna, zadbana i pewna siebie. Takie jest moje zdanie. :)

      Usuń
  2. o taK TA PEWNOŚĆ SIEBIE GDZIEŚ NAM UCIEKA...

    OdpowiedzUsuń
  3. Sama wczoraj stałam przed lustrem kilkanaście minut zastanawiając się czy wyjść w tych krótkich spodenkach czy jednak zmienić na długie i za nic nie pomyślałabym, że to sprawka pewności siebie - a jednak! Trzeba się przełamać! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. a ja jestem pewna siebie i nie ma że nie. trochę sie wstydze mojego cellulitu dlatego rajstopy zakładam żeby go nie było widać ale jak mi zniknie to w samych szortach wyskocze bez rajstop ;d

    ta kobieta musiała być bardzooo pewna siebie ;d

    OdpowiedzUsuń
  5. Podpisuję się pod tym co napisałaś, wszystko zaczyna się w głowie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. pewnosc siebie po odchudzaniu jest nieziemska :)

    OdpowiedzUsuń
  7. hmm.. może potrzebujesz jeszcze większej motywacji? może jakiś plan treningów, który nie pozwoli Ci z nich rezygnować? :)

    z jednej strony pewność siebie, ale trzeba mieć też poczucie estetyki, dla mnie jest to niesmaczne, gdy widzę takie osoby w krótkich spódniczkach z wylewającym się ciałem..

    OdpowiedzUsuń